Święta na pokaz
5 grudnia 2024

Treść nieodpowiednia dla osób wrażliwych – wybrałem delikatny tytuł dla bardzo bolesnego zjawiska.

Opublikowałem poradnik świąteczny, aby pomóc ludziom w budowaniu dobrej atmosfery i unikaniu kłótni podczas świąt. Gdy poprosiłem kilka osób o recenzję, pojawił się postulat dodania do poradnika tematu, który wydaje mi się zbyt bolesny, aby pisać tam o nim.
W poradniku skupiłem się na tym, by dać czytelnikowi przepis na unikanie trudnych sytuacji w święta. Są tam też instrukcje na temat tego, jak poradzić sobie w trudnej sytuacji świątecznej.
Zagadnienie, o którym tu napiszę, nie pasuje do tamtych treści, bo… szczerze przyznam, nie wierzę w to, by był dobry sposób, by sobie z tym poradzić.

Piszę zatem ten wpis, licząc na to, że dotrze on do osób, które są odpowiedzialne za sprawianie bólu swoim bliskim podczas świąt. Nie będę tu nikogo oceniał, ale będę piętnował, pokazując negatywne konsekwencje działania niektórych osób.

Mówi się, że „dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane”. To właśnie te dobre chęci z perspektywy osoby, która de facto krzywdzi innych, są przyczyną bolesnych wydarzeń podczas świąt. Dodam jeszcze jedno powiedzenie: nadgorliwość to pierwszy stopień do piekła. Nadużywam tu tego słowa na „P”, bo to, o czym piszę, jest swoistym piekłem na ziemi dla uczestników świątecznych spotkań.

Dość wstępu, do konkretów.

Spójrzmy na święta z perspektywy ofiary – osoby, która uczestniczy w świątecznym spotkaniu z obowiązku, zwyczaju czy w związku z brakiem asertywności.
Rozważamy przykład osoby, która za chwilę znajdzie się w miejscu, w którym nikt nie uwzględnia jej perspektywy. Posłużę się dla ilustracji przykładem, o którym ktoś mi opowiedział:

Para z półtorarocznym dzieckiem zjawia się na świątecznej kolacji w rodzinnym domu. Przywożą ze sobą jedzenie dla dziecka, bo nie chcieli robić kłopotu pani domu (babci tego dziecka). Podczas kolacji gospodyni odmawia podania dań przygotowanych dla dziecka, bo jej to nie pasuje do koncepcji i chce zmusić dziecko do jedzenia potraw przyrządzonych dla dorosłych…

Gdy usłyszałem tę historię, wydała mi się tak absurdalnie nierealna, że poprosiłem innych o potwierdzenie, czy słyszeli o podobnych przypadkach. O zgrozo, okazało się, że tak!
Cóż, miałem szczęście, że sam czegoś takiego nigdy nie doświadczyłem. Nie znaczy to jednak, że nie czuję potrzeby pochylenia się nad tematem, nie tylko po to, by wyrazić oburzenie. Chciałbym pomóc tym wszystkim, którzy boją się świątecznych spotkań, bo dzieją się na nich takie lub podobne rzeczy.
Powtarzam też, że piszę to z nadzieją, że przeczytają to nie tylko ofiary, ale i sprawcy, bo sorry, ale to nic innego jak przemoc domowa… w święta!!!

Obawiam się, że osoby, które są sprawcami tej przemocy, nie uświadamiają sobie skutków swojego działania. Nie, aż tak nie zwątpię w człowieka i jego dobre intencje. Osoby, które nie pozwalają postawić przy stole wigilijnym specjalnego krzesełka dla dziecka, nie są idiotami, których inteligencja emocjonalna już dawno jest na tamtym świecie.

Nie, te osoby, wbrew temu, co czuje ofiara, są po prostu zbyt mocno skoncentrowane na celu – ich celu, którym może być: wyprawić idealne święta dla moich bliskich. Co więc nie działa?
Najpewniej to, że ta osoba jest tak mocno przejęta swoją rolą gospodarza, że zapomina spojrzeć na to wydarzenie z perspektywy pozostałych uczestników wydarzenia. Nawet jak ktoś zwraca jej uwagę, to ignoruje to, bo wie lepiej. Niestety, z wiekiem nabywamy pewności siebie i twardego przekonania, że to, co my uważamy, jest jedyne słuszne.

Namawiam więc do elastyczności i otwarcia się na innych. Tradycja tylko wydaje ci się być tradycją. Ta tradycja wygląda zupełnie inaczej w różnych częściach świata, kraju czy województwa. Przez wieki ludzie przemieszczali się tak często i tak daleko, że to, co dziś wydaje ci się kanonem, od którego nie ma odstępstwa, występuje w rzeczywistości w bardzo wąskim środowisku.

Pomyśl, co jest dla ciebie ważniejsze?

Uśmiech na twarzach bliskich?

Czy może dokładnie wyprasowany obrus?

Czy równiutko ustawione talerzyki i perfekcyjnie ułożone sztućce dadzą więcej szczęścia niż twój uśmiech i otwartość na odmienne oczekiwania innych?

Pozwoliłem sobie na coś, czego nie robię, nie będąc o to poproszony:

Złote rady dla „perfekcyjnej pani/pana domu”:

Czy dom musi być czysty jak laboratorium?NIE – twoi goście mają się po prostu nie zabić i czuć swobodnie – 5 płatków kurzu ich (raczej) nie zabije!

Czy dania muszą smakować idealnie?NIE – masz nie zatruć swoich gości i sprawić, żeby nie odchorowali tej wizyty.

Czy muszą wszystko zjeść i wszystkiego spróbować?NIE – i nie zasłaniaj się tradycją.

Czy meble przy stole muszą być takie same?NIE – twoja córka nie musi przez cały wieczór trzymać dziecka na kolanach – pozwól im dostawić krzesełko dla dziecka.

Czy choinka musi być taka wielka?NIE – to tylko symbol, zostaw w pokoju trochę więcej miejsca dla ludzi – ONI SĄ NAPRAWDĘ WAŻNI!!!

Najważniejsze:

pozwól każdemu decydować o sobie – tym, co jest teraz (podczas świąt) ważne i najważniejsze, jest to, że udało wam się spotkać i możecie spędzić trochę czasu razem.

Uważasz, że wiesz lepiej, co jest dla nich dobre – NIE MASZ RACJI – nie jesteś ich panem, a oni nie są twoimi niewolnikami. Każdy jest indywidualną jednostką i nawet jak uważasz, że błądzi, to jest jego błądzenie.

Pozwól innym być sobą i popełniać błędy – na błędach się uczymy. Czasem warto odpuścić po to, by było więcej radości.

Nie ma radości i szczęścia bez wolności – wszystkie dyrektywne, despotyczne zachowania pozbawiają poczucia wolności innych.

Pomyśl, czy znów chcesz im zgotować piekło na święta – czy na pewno daje ci to radość, że jest po twojemu?

Brak komentarzy w tym wpisie:

Dodaj komentarz jako pierwszy: