Czy czujesz, jak cwaniacy z marketingu czyszczą Ci konto? Ludzka natura daje im doskonałe narzędzia. Dała Ci też narzędzia do obrony, tylko czy masz siłę z nich skorzystać?
Skąd się wziął Black Month?
Był sobie pomysł na „czarny piątek” – taka idea totalnej wyprzedaży, czyszczenia magazynów przed zakupowym szałem przedświątecznym. Idea zacna i podchwycona przez klientów z ogromną mocą, bo obniżki cen były zaiste znaczące.
Jak się idea rozniosła, to klientela po nocach wystawała w kolejkach, by się na te totalne wyprzedaże Black Friday załapać. Pazerni przemysłowcy, widząc takie pospolite ruszenie do niektórych sklepów, postanowili podpiąć swój wagon do tego pociągu, a nawet go nieco udoskonalić. Wymyślili Black Week, coby szalony tłum jeszcze większy się stał i ci, którzy w piątek nie mieli szans na zakupy, nabili kabzę „przemysłowcom” w sobotę i niedzielę.
No ale cóż, lepsi muszą być lepsi od najlepszych. Skoro nie potrafili wykrzesać lepszego pomysłu na promocję, skoro nie umieli zaprosić klientów wyższym rabatem, zaczęli przedłużać sobie… nie, nie to, weekend do miesiąca.
Mamy teraz totalne poplątanie z pomieszaniem. Żyjemy w czasach totalnej wyprzedaży wszystkiego za „pół darmo”!
Acha! Na pewno!
Z promocji w większości sklepów i dostawców usług zostało tylko hasło „Black”. Jak uważnie porównasz te oferty, to okaże się, że w kategorii „Black” mieszczą się również obniżki o ledwie 1%. Oczywiście wiedzą, geniusze marketingu, że jak klientom wdrukowali do głowy, że jak „BLACK” to na pewno najtaniej, to mogą sobie teraz robić wszystkich w balona.
Czy Ty też dajesz się co roku nabijać w butelkę? Czy znasz inne sztuczki marketingowe, którymi dostawcy „włamują się” do Twojej nieświadomości, by wyciągnąć kasę z portfela?
Jest tego mnóstwo. O części z nich dowiesz się na moim szkoleniu o taktykach negocjacyjnych, które są dziś powszechnie stosowaną bronią wszelkiej maści sprzedawców.